O niekomfortowych uczuciach i drodze do odzyskania poczucia własnej wartości

Zdjęcie do tego wpisu przedstawia mnie z okresu dzieciństwa (ta z kokardą na głowie i palcem w buzi 😊), miałam wtedy ok. 4 latka. Na rysunku, to ta sama ja ze zdjęcia, narysowana przeze mnie na potrzeby ćwiczenia. Widoczne na kartce fragmenty zdań, to słowa, które zostały napisane do mnie jako małej dziewczynki ze zdjęcia.

My dzieci – My dorośli

Na jednych z zajęć na studiach terapeutycznych dostaliśmy takie zadanie: każdy z nas miał położyć na dużym, przygotowanym do tego ćwiczenia stole, swoje zdjęcie z dzieciństwa. Pomimo, że znaliśmy się w grupie, to zdjęcia nas z czasów, kiedy byliśmy dziećmi, były dla nas anonimowe, bo na zdjęciach nie byliśmy do siebie podobni, trudno było nas na nich rozpoznać. Ćwiczenie to polegało na tym, aby najpierw każdy z nas wziął ze stołu dowolne zdjęcie dziecka i długo mu się poprzyglądał. A następnie, zwracając się bezpośrednio do tego dziecka, napisał do niego na kartce zdania, które podkreślają jego wartość i ważność, tylko dlatego, że Jest. Bez oceny i bez stawiania warunków. Na wykonanie tego ćwiczenia mieliśmy kilkadziesiąt minut. Co najważniejsze w tym ćwiczeniu, kolejnym krokiem było odnalezienie w grupie tej osoby, której zdjęcie z dzieciństwa wybraliśmy i przeczytanie jej tego, co napisaliśmy do niej, jako dziecka. Było wesoło. Było głośno. Było emocjonalnie. Dla niektórych słowa o bezwarunkowej akceptacji, o uznaniu jej/jego wartości, wypowiedziane do niej/niego z czasów, kiedy miało kilka lat, było czymś wyjątkowym. Było czymś, co poruszyło głęboko uśpione w środku emocje i spowodowało wyraźne wzruszenie, a nawet pojawienie się łezki w oku.

To ćwiczenie zapadło mi w pamięci

Głównie przez reakcję osoby, której czytałam napisane przeze mnie – do niej słowa. Miałam spisaną całą stronę kartki A4. Zdanie po zdaniu, drukowanymi literami. Z każdym kolejnym zdaniem, które czytałam, widziałam w tej osobie coraz większe poruszenie, jakąś wewnętrzną niewygodę. Przestępowała z nogi na nogę. Pocierała dłonią o dłoń. Drapała palcami po czole. Nie jest istotne (w tym wpisie), co było dalej. Istotna jest właśnie ta reakcja. Pokazywała jakąś niewygodę, uwieranie w ciele. Mówiła o obudzonych właśnie, niekomfortowych uczuciach.

Co te uczucia dla nas znaczą, jaką informację niosą ze sobą

Jeśli są to uczucia niewygodne, powodujące w nas dyskomfort, to na pewno nie są to uczucia przyjemne. A jeśli nie są przyjemne, to na pewno zostały wywołane przez nieprzyjemne myśli, skojarzenia czy wspomnienia. Co może czuć osoba, która słyszy „Jesteś ważny/a, bo jesteś. Jesteś wartościowy/a z samego faktu, że żyjesz. Jesteś osobą tak samo cenną, jak każda osoba żyjąca na tym świecie. Jesteś częścią tego świata, bez ciebie świat byłby niekompletny.” Taka osoba może czuć zadowolenie, radość, miłość do siebie, dumę, może odczuwać swoją wartość. Albo też może odczuwać niezasługiwanie, bycie nieważnym, niekochanym, nieakceptowanym, nie wartym uwagi. To te właśnie uczucia powodują poruszenie i uwieranie w ciele.  

Czy możemy te nieprzyjemne uczucia zaakceptować ?

Kiedy przeżywane przez nas emocje przekraczają naszą strefę komfortu, wtedy automatycznie staramy się ich unikać lub stłumić, bo to powoduje ulgę. Dlatego najczęściej wybieramy właśnie unikanie lub tłumienie niechcianych emocji. Tymczasem akceptacja odczuwania trudnych emocji może nam długofalowo przynieść znacznie więcej korzyści. Nie jest to łatwe, bo akceptacja w potocznym rozumieniu kojarzy nam się z tolerowaniem, z poddaniem się, z porażką. Jednak, jeśli spojrzymy na akceptację, jako na pozwolenie swoim myślom i uczuciom być takimi, jakie są, bez względu na to, czy są przyjemne, czy też bolesne i będzie to nasz własny wybór, to jest to możliwe.

Ale po co je akceptować ?

Przyzwolenie na posiadanie swoich myśli i uczuć takimi, jakie są w tej chwili, powoduje, że przestajemy unikać doświadczania i angażujemy się w zmianę. Nie wkładamy naszej energii, czasu i wysiłku w to, żeby kontrolować nasze uczucia i unikać tych nieprzyjemnych, co nieuchronnie prowadzi do rezygnacji z konkretnych działań. A rezygnacja z działań nie pozwala nam się rozwijać i żyć życiem wartościowym. Podkreślę tu, że postawa życiowa polegająca na akceptacji jest procesem i wymaga ciągłego ćwiczenia.

To, że jestem, już czyni mnie wartościowym

Uczucia, jakie mogły pojawić się u osoby, z którą brałam udział w opisanym przeze mnie ćwiczeniu, mogły wskazywać na zaniżone poczucie własnej wartości i na odczuwanie niezasługiwania na wypowiadane przeze mnie słowa. Ta nieprawdziwa ocena samego/samej siebie pochodzi z ocen innych. Przyjmujemy i zaczynamy wierzyć w to, co usłyszeliśmy od otoczenia. To, w co wierzymy na temat siebie, wyraża się potem w naszych działaniach, albo ich braku. Przestajemy działać, przestajemy podejmować decyzje, a więc stoimy w miejscu, nie realizujemy swoich celów, nie rozwijamy się. Przejawia się to także w dążeniu do perfekcji, bo jak będę doskonała/ły, to inni mnie docenią, bo jak zrobię jeszcze kolejny krok, to zostanę zauważony/a.  A prawda jest taka, że wszyscy mamy swoją wartość, ale nie wszyscy ją odczuwamy.

Doceniaj, co możesz doceniać w sobie

Odzyskiwanie poczucia własnej wartości, to proces bardziej złożony, na który ma wpływ wiele czynników. Najprościej jest mi napisać, że to, co możesz zrobić, to zadbać o swoją samoświadomość i samoakceptację. Osoby, które mają poczucie własnej wartości przede wszystkim dobrze znają siebie, to znaczy znają swoje wady i zalety, swoje niedoskonałości i swoje mocne strony. Są zadowolone z tego, kim są. Cieszą się ze swoich, nawet małych osiągnięć, a błędy czy potknięcia traktują jak lekcje. Lubią siebie pomimo wszystko, bo obok niedoskonałości potrafią dostrzec też dobro, potencjał i talent.

I ty też to masz.

  

Dodaj komentarz