Zauważyć siebie
Najtrudniej jest nam zauważyć siebie. Zauważyć siebie i czuć siebie w sobie. Swoją tożsamość i swoją prawdę. Na tyle mocno i na tyle głęboko, że można powiedzieć do szpiku kości. Zauważanie siebie bardzo wiąże mi się z uważnością. Z uwagą skierowaną na siebie i do siebie. Uważne zauważanie kim jestem, jaka jest moja tożsamość, jaka jest moja historia. I wyrażanie tego. Swoimi słowami, swoimi decyzjami, swoim zachowaniem. W zgodzie ze sobą, z akceptacją na wszystko, co się w związku z tym zadzieje. Jak trudne jest to dla Was?
Jestem tym, o kim myślę, że jestem
Przyglądam się ludziom od wielu lat, są dla mnie skarbnicą wiedzy o życiu. Są też dla mnie skarbnicą wiedzy o tym, co jest w ludziach, w środku, co się w nich zadziewa pod wpływem jakiegoś słowa czy sytuacji albo zdarzenia. Jak reagują? Co odpowiadają? W jaki sposób to robią? To trochę, jak czytanie historii o nich.
W moim bliższym i dalszym otoczeniu niejednokrotnie spotykałam osoby, które w swoim życiu, w swoich codziennych zachowaniach, w swoich wypowiedziach, a nawet w myśleniu o sobie – nie są sobą. Kierują się życiem kogoś innego, utożsamiają się z kimś innym, wierzą że są bardzo podobni tej osoby pod względem cech charakteru, przyjmują za swoje poglądy tego kogoś, przekonania, sposób reagowania na różne sytuacje. Zakładają nawet, że życie ma się układać dla nich w podobny sposób.
Żeby było jasne
Nie mam nic przeciwko temu, żeby czerpać z doświadczeń innych osób, motywować się sukcesami innych albo szukać sposobów poradzenia sobie z trudną sytuacją u osób, które się z taką sytuacją zmierzyli. Absolutnie nie. Korzystajmy z tego.
Pisząc o ludziach, którzy wierzą, że: jestem tym, kim myślę, że jestem, mam na myśli osoby, które mówią: jestem taki upierdliwy/zazdrosny/podejrzliwy/oceniający (wstaw dowolne) ale nic z tym nie mogę zrobić, bo jestem taki sam jak … i tu wymieniają osobę, z którą się utożsamiają. Najczęściej osobą, z którą się utożsamiają jest ktoś z rodziny: rodzic, ktoś z rodzeństwa, dziadek/babcia czy ciotka/wujek. Jeśli podobieństwo do kogoś z rodziny jest wykorzystywane do wytłumaczenia raniących drugą osobę słów czy zachowań, to jest to ucieczka od odpowiedzialności za siebie. Mam też na myśli inny typ ludzi, którzy, podobnie jak wymienieni wyżej, wierzą, że jestem tym, kim myślę, że jestem, ale w inny sposób. One mówią na przykład: jestem taki dobry/wrażliwy/obowiązkowy/troskliwy (wstaw dowolne) ale to, co o sobie myślą zupełnie nie jest spójne z tym co robią. Oni w swojej głowie opowiedzieli sobie całkiem nową historię na swój temat. W swojej głowie są kimś innym niż w swoim codziennym postępowaniu. Te osoby są całkowicie przekonane, że wszyscy właśnie tak powinni je postrzegać. Jeśli inni tego nie potwierdzą, mogą to nawet odebrać, jak atak na swoją osobę.
Miałam w swoim otoczeniu oba te typy ludzi
I przyznaję, że były to bardzo trudne relacje. Mogę nawet zaryzykować stwierdzenie, że dla mnie toksyczne. Długo tego nie widziałam. Tłumaczyłam sama przed sobą ich niezdrowe zachowania. Myślałam, że to ja muszę się zmienić. Do momentu, aż zauważyłam, jak bardzo te relacje destrukcyjnie na mnie wpływają. Jak niszczą moją psychikę i podcinają mi skrzydła. Dzisiaj te relacje, to już przeszłość. Czuję zadowolenie z siebie za zerwanie tych kontaktów. Wiem, że zostawienie toksycznych ludzi, to pierwszy i bardzo ważny krok ku sobie. To przyznanie sobie prawa do tego, że mój dobrostan psychiczny jest ważniejszy niż zadowalanie tych ludzi. Zrozumiałam, że zerwanie toksycznych relacji, to nie wyraz słabości, tylko przejaw rozsądku i ochrona swojego zdrowia.
Dlaczego przyciągamy toksyczne osoby ?
Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że:
– widziałam w tych ludziach tylko pozytywy, ignorując ich toksyczne zachowania,
– miałam przekonanie, że oni są ważniejsi ode mnie,
– nie wyznaczałam granic,
– rozwiązywałam problemy tych osób tak, jakby były moje,
– miałam też niską samoocenę.
Odcięłam się od toksycznych relacji. Co by jednak nie mówić, to były ważne dla mnie relacje, bo były moją dużą nauką. Kiedy myślę o tych osobach, to nie czuję do nich złości, tylko myślę o nich w pewnym stopniu z czułością. Wiem, że jeszcze nie zauważyły siebie, że nie zwróciły swojej uwagi w głąb siebie. Nie poczuły siebie w sobie. Nie zauważyły kim naprawdę są i jaka jest ich prawdziwa historia.
Bo to nie przychodzi łatwo, a wręcz najtrudniej jest nam zauważyć siebie.